Tak sprzyjający dla kwiatów początek roku zdarza się bardzo rzadko. O ile pamięć mnie nie zawodzi, to w okresie mojego pobytu na Podkarpaciu (32 lata) nie widzieliśmy tylu kwiatów w lasach, sadach czy ogrodach.
Przedłużająca się zima, brak przedwiośnia, a następnie wysokie temperatury (7 kwietnia 800 - -3°C, 8 kwietnia 1500 - 22°C) i brak przymrozków od tego okresu przyspieszyły, skróciły i pozwoliły rozwijać się kwiatom bez ograniczeń.
Kolokwialnie można powiedzieć, że wszystko kwitnie równocześnie. Spacer lasami przyłęckimi daje dużo doznań zapachowych, przyjazność sosnowego lasu dla zdrowia, jak żadnego innego, daje się odczuć za sprawą żywic, olejków eterycznych, przemieszanych z zapachami kwitnących na obrzeżach lasów, polan, czy akwenów robinii akacjowych, czeremch, głogów, żarnowców, a wewnątrz lasu – borówek brusznic, czernic, żurawin. Nawet storczyk (buławnik mieczolistny) zakwitł wyjątkowo wcześnie (6 maja), a lipy mają już pąki kwiatowe, nie wspominając o kasztanowcach, które co najmniej dwa tygodnie przed terminem matur cieszyły oczy pięknymi wzniesionymi wiechami kwiatów.
Niektórzy powiedzą, że to zwiastun wczesnej, długiej i ciężkiej zimy.
Lepiej byśmy myśleli, że natura odrabia zaległości z ubiegłego roku, kiedy to długie chłody i przymrozki pozbawiły nas najpierw przyjemności widoku kwiatów, a w konsekwencji tego brak było owoców.